Wszechobecna klimatyzacja, suche i mroźne powietrze, farbowanie oraz codzienne prostowanie sprawiły, że moje włosy wołały o pomoc. Stały się łamliwe, oklapnięte, a końcówki zaczęły się rozdwajać. Tak nie może być! W końcu zaraz przyjdzie wiosna i nie będę mogła ukrywać niesfornej czupryny pod wełnianą czapką.
W ostatnich dniach postanowiłam ogłosić akcję “REANIMACJA”. Wybrałam się do fryzjera na podcięcie końcówek oraz delikatne cieniowanie. W drugiej kolejności zmieniłam szampon. Mój wybór padł na NIVEA VOLUME CARE, o którym czytałam same dobre opinie w internecie. Włosy są moim “oczkiem w głowie”. Chce dla nich wszystkiego co najlepsze. Bardzo lubię, gdy moje długie pasemka otulają szyję i luźno opadają na plecy. Zależy mi na tym by miały naturalny blask i zdrowy wygląd. Wiem, że dobry szampon to nie wszystko, dlatego też w kolejnych dniach uzupełniłam pielęgnację o odżywkę NIVEA VOLUME CARE. To był strzał w dziesiątkę!
Preparat kosztuje około 10 zł, małe opakowanie 200 ml starcza na 5-7 użyć (bardzo długie włosy). Ekstrakt z bambusa sprawia, że kosmyki są wzmocnione i pełne naturalnej objętości. Włosy przestały się elektryzować, wreszcie mogę nosić mój ulubiony, gruby szal bez żadnych obaw.
Zobaczcie efekty na własne oczy, zdjęcie przed i po kuracji (plus wizyta u fryzjera Wojewoda Studio):
Co sądzicie?
Ja jestem bardzo zadowolona! Teraz korzystam z każdej słonecznej chwili. Zdrowe, piękne włosy to nasz duży atut, który dodaje pewności siebie oraz polepsza samopoczucie. Prawda? 😉
W planach mam również keratynowe prostowanie włosów…
Dam znać czy warto 🙂
PS
Stylizacja ze zdjęcia znajdzie się w osobnym poście, zaglądajcie!
Wow, niezły efekt, muszę spróbować tej serii kosmetyków.
Mega!
u mnie kosmetyki nivea do wlosow wywolaly łupież, ale widze, ze na tobie sie swietnie sprawdzily 🙂